Project Life po polsku czy po angielsku?

Pewnie niejednokrotnie stanęliście przed albumowo – przydasiowym dylematem: tytuł po polsku czy po angielsku? Zapewne macie szuflady wypełnione pięknymi dodatkami zagranicznych firm, które niesamowicie kuszą, aby ich użyć. Mimo to zastanawiacie się czy na pewno to jest dobry wybór? Przecież napisy nie dla wszystkich mogą być zrozumiałe i ktoś z rodziny podczas oglądania albumu może Wam zarzucić, że „Polacy nie gęsi i swój język mają”.

W teorii

Dlaczego więc decydujemy się na używanie angielskich tytułów zamiast polskich? Jako filolog, z  językoznawczego punktu widzenia mogę Wam powiedzieć, że przede wszystkim angielski jest językiem bardziej „pojemnym” niż polski. Co to oznacza w praktyce? Jest to cecha dzięki której komunikat, który będziemy chcieli przekazać po angielsku będzie w większości przypadków krótszy niż po polsku. Jako przykłady można wykorzystać często pojawiające się w albumach frazy jak „fun” – „zabawa”, „fav” – „ulubiony”, „my happy place” – „moje szczęśliwe miejsce” i tak dalej. Niejednokrotnie również – z racji tego, że tym językiem jesteśmy obecnie bombardowani ze wszystkich niemal stron – niektóre zwroty po prostu po angielsku brzmią dla nas lepiej i już.

W praktyce

Dużą rolę odgrywa też dostępność produktów na naszym rynku. Obecnie większość materiałów do albumowania sprowadzana jest z zachodu, w szczególności ze Stanów Zjednoczonych skąd pochodzi i najprężniej rozwija się nie tylko scrapbooking, ale też cała idea albumów kieszonkowych. Materiały są piękne, kolorowe i bardzo trudno jest im się oprzeć a producenci co roku prześcigają się w tym kto wyda większą ilość kolekcji i jakie nowinki wprowadzi do świata rękodzieła. Chociaż na naszym podwórku też powoli zaczyna powstawać coraz więcej dodatków w naszym języku to ciągle nie jest ich jeszcze aż tak wiele co amerykańskich. Bardzo często brakuje słodkich, kolorowych wzorów w postaci zestawów typu ephemera, wypukłych napisów czy też stempli. Właśnie w tego konsekwencji decydujemy się na używanie zagranicznych dodatków.

Albumowy dylemat

Na pewno w Waszych głowach niejednokrotnie narodziło się pytanie jakim napisem i przede wszystkim w jakim języku opatrzyć zdjęcie aby dla mnie było dobrze. No właśnie: dla mnie, czyli twórcy tego albumu, ponieważ jako główny kreator masz prawo wybrać co Tobie się podoba i zdecydować czy prowadzić album po polsku, angielsku czy w obu językach. Myślę, że najczęstszym w naszych polskich albumach i jednocześnie najbardziej kompromisowym rozwiązaniem są tytuły po angielsku a journaling po polsku. Taki sposób na połączenie dwóch języków zapewnia nam względną spójność formy i czytelność przekazu. Warto też zastanowić się nad tym jakie są nasze albumowe priorytety i czy ważniejszy jest dla nas przekaz słowny czy wizualny. Jeśli tak jak i dla mnie dla Was ważniejsze są zdjęcia a tytuły, napisy i journaling są tylko ich uzupełnieniem i czymś zupełnie drugoplanowym, to bez przeszkód możecie mieszać języki. Jeśli natomiast Wasze zapiski uważacie za absolutną świętość w albumie powinniście zaakcentować to spójnością w kwestii nie tylko języka, ale i ogólnego wyglądu.

Daj się ponieść i postaw na swoim

Czasami po prostu nie myśl o tym jakimi środkami chcesz coś osiągnąć. Dla ludzi dobrze znających kilka języków myślenie tylko w jednym bywa ograniczające. Niejednokrotnie jest też tak, że ludzie władający dobrze kilkoma językami rozmawiając w jednym języku wtrącą coś z innego bo będzie im prościej i szybciej. Jest to naturalny mechanizm językowy znany pod pojęciem „code switching” dlatego też takie mieszanki językowe nie powinny nas dziwić, mimo że dla wielu ludzi jest to śmieszne i ludzie, którym zdarza się mieszać języki często są z tego powodu wyśmiewani gdyż według prześmiewców taka osoba uważa się za niewiadomo jak światową i już pewnie zapomniała jak się mówi po polsku. Podobnie może być też w przypadku albumu kiedy pokazujemy go znajomym czy rodzinie. Nie wszystkim pewnie będzie się podobać sposób prowadzenia Twojego albumu i fakt, że wprowadzasz elementy z obcego języka (jeśli oczywiście zdecydujesz się na taki sposób dokumentowania). Warto w takiej sytuacji podkreślić przede wszystkim to, że to jest indywidualna sprawa każdego twórcy i taki sposób jest dla Ciebie najłatwiejszy, najbardziej efektywny i dzięki temu łatwiej jest Ci wyrazić siebie.

Tak więc podsumowując: wszystkie albumowo-językowe dylematy niech rozwiążą się teraz same. Niech język nikogo nie ogranicza a wręcz będzie inspiracją i narzędziem, które sprawia mnóstwo frajdy podczas tworzenia. I wreszcie niech brak potrzebnych materiałów nie ogranicza a będzie motorem napędowym większej kreatywności. Bo przecież jeśli czegoś nie ma to nie znaczy, że nie możemy tego stworzyć sami, prawda? ;)