Palcem po mapie czyli słów kilka o kreatywnym planowaniu podróży małych i dużych
Hej! Tu Mira! Dziś przygotowałam dla Was kreatywną inspirację podróżniczą. Inspiracja, ale nie taką, jak dotychczas... dziś będzie trochę więcej prywaty i nostalgii! Jest szansa, że dowiesz się o właścicielach Family Portraits kilku całkowicie nowych szczegółów z życia. 
Udało mi się wzbudzić Twoją ciekawość? A zatem do dzieła!

Kilka tygodni temu, gdy przeglądałam pudełko pełne scrapbookingowych mini albumów, gdzie udokumentowałam nasze wakacje z kilku ostatnich lat, trafiłam na pewną mapę (myślałam, że gdzieś przepadła, więc wyobraź sobie, jak pozytywnie byłam zaskoczona!) 



Mapę, na której w 2009 roku nagryzmoliłam wszystkie polskie wyprawy, jakie w tamtym roku wraz z ówczesnym chłopakiem (Pawłem - obecnie mężem i współtwórcą marki Family Portraits) odbyliśmy w okresie od stycznia do września (gdy jeszcze chciało mi się ową mapę aktualizować :P) I nie powiem... szczęka opadła mi do podłogi. To był nasz pierwszy rok ze sobą, najbardziej podróżniczy rok w naszym życiu. Regularnie jeździliśmy wtedy w góry - zarówno po to, aby po prostu się po nich powłóczyć, jak również w celach wspinaczkowych (nie wiem czy wiecie, ale poznaliśmy się z Pawłem na ściance wspinaczkowej ;)). To był również rok bogaty w wyjazdy żeglarskie (Paweł - żeglarz, Mira - balast), rok pełen byczenia się na plażach, oraz rok, kiedy zrobiliśmy wspólnie kurs paralotniarski (coś, czego na pewno o nas nie wiecie :D). 
Na tej mapie było zaznaczonych tak wiele miejsc, że pomyślałam sobie natychmiast: KIEDY? KIEDY? Kiedy staliśmy się tacy starzy, że tyłki przyrosły nam do kanapy? Gdzie się podziały te czasy wędrówek, przygód, pociągów, jedzenia kanapek i picia herbaty z termosu, spotykania dzikich zwierząt w lesie, gubienia się na górskich szlakach i wspinania się na granice własnych możliwości? Kieeeeedy? 
Zapaliła mi się w głowie żaróweczka: ale przecież to jeszcze nie koniec scenariusza! Mamy jeszcze kawałek życia na spełnienie naszych podróżniczych marzeń. Musimy tylko zakopać gdzieś w lesie dzieci i uciec w siną dal... Albo. Wziąć się za siebie, dziecki do plecaka i wyruszyć czym prędzej jak najdalej od własnej strefy komfortu. W ten oto sposób, postanowiłam wziąć się za nas i nakreślić PLAN. W dwóch wersjach (a nawet więcej niż w dwóch): tej bardziej marzycielskiej, gdzie możemy wszystko bez granic. I w tej realnej, gdzie nie skaj jest limitem, a zdrowie, zasoby naszego porfela i możliwości czasowe. No i oczywiście jak PLAN, to tylko w wersji kreatywnej (niektórzy pewnie powiedzą, że to dupa a nie plan - bo brak mu pewnych elementów... bla bla bla - nie szkodzi :D)! Do zapisania go posłużyły mi piękne notesy Journal Studio oraz kilka naklejek podróżniczych. Chcesz zobaczyć co z tego wynikło? Zapraszam!



Na planowanie podróży przeznaczyłam zielony notes, w którym wstępnie planowałam zamieszczać urywki naszej codzienności. Zamieniłam Journal na Travel Journal, na przednią i tylną okładkę wrzuciłam kilka motywujących naklejek i przeszłam do wnętrza!
 


Na pierwszą stronę trafiła lista (a właściwie chmura :D) destynacji, które w całym swoim życiu chcemy zobaczyć. Powstała tak zwana "Travel Bucket List". Przerażona liczbą miejsc, które chcemy odwiedzić stwierdziłam, że trzeba się porządnie zabrać za realizację planów, bo inaczej życia nam na to wszystko nie wystarczy! Zamieściłam na tej stronie zarówno miejsca bliskie, jak te baaaadzo odległe. Tutaj nie było żadnych ograniczeń. Marzenia, to marzenia - trzeba je mieć! Jak największe! Jedną z bardzo ważnych dla nas destynacji są Bieszczady (aż wstyd przyznać, że jeszcze nas tam nie było, choć raz wsiedliśmy już prawie w pociąg!) i podobno najbardziej zjawiskowe dla Geomorfologa (trudne słowo? to jeden z moich zawodów - możesz wygooglać, co oznacza jeśli masz chęć!) miejsce na świecie - Szwajcaria Frankońska. Obok niej oczywiście nie mogło zabraknąć również Grand Canionu. Chcielibyśmy również w całym rodzinnym składzie powrócić kiedyś w skały Północnych Włoch, gdzie spędziliśmy nasze najpiękniejsze wspólne wakacje jeszcze jako para. Ciągnie nas też w Tatry, którymi chcemy zachwycić nasze dzieci. Na liście jest też Sycylia, jako najbardziej południowy fragment ukochanych przeze mnie Włoch. Andy i Nowa Zelandia - to tak apropos wypraw duuużych i trudnych logistycznie. No i jedno z naszych (choć głównie moich :D) największych marzeń: Kanada i Stany Zjednoczone (tak na rok co najmniej...). 
I nie wiem dlaczego Pawła tak tam ciągnie, ale dowiem się gdy tam dotrzemy: Gruzja. 




Na kolejnych stronach journala zostawiłam kilka pustych stron na dokładniejsze rozpisanie co konkretnie chcielibyśmy zobaczyć podczas wypraw w najbardziej odległe zakątki świata. 



I tak spośród konkretów - na pierwszy rzut poleciały Stany Zjednoczone i Kanada. Kilka podpunktów już tam jest... W USA, obok Grand Canionu najbardziej marzy mi się zażyć surferskiego stylu życia. Plaża, fale, fale plaża. Słońce, słońce, słońce... Chciałabym też przejść wzdłuż i wszerz Central Park (Paweł go pewnie wzdłuż i wszerz przebiegnie :P)



Natomiast jeśli chodzi o Kanadę - Alberta! Góry, góry i jeszcze raz góry! To marzenie jest bardzo mocno związane z pewnym zwrotnym punktem mojej edukacji, ale o tym opowiem może przy innej okazji... 



Na kolejnej rozkładówce notesu schodzimy z wyżyn wyobraźni do bardziej przyziemnych pomysłów - to miejsce na plany weekendowe. Turystyka regionalna i mikropodróże. Ot co! Z notesu z naklejkami od Crate Paper użyłam naklejek z miesiącami, aby nakreślić nasze pomysły na weekendy poszczególnych miesięcy bieżącego roku. Nie są to wyłącznie miejsca, które chcemy odwiedzić, ale też inne plany aktywności weekendowych (jak na przykład grill urodzinowy Pawła nad Odrą w naszym kochanym Wrocławiu, wycieczki rowerowe we Wrocławiu i okolicach i pewien punkt widokowy w naszym mieście, na którym aż wstyd przyznać, że jeszcze nie byliśmy :P) Ile z tego uda się zrealizować? Nie wiem - oby jak najwięcej! Najbardziej oczekiwanym i upragnionym tripem na ten rok jest nasz zimowy wyjazd na narty z dzieciakami. Mam nadzieję, że wypali! Bardzo też chcielibyśmy pojechać kilka razy powłóczyć się z dzieciorami w Karkonoszach - kto wie, może tam właśnie trafimy w Listopadzie, na który nie mamy obecnie żadnych pomysłów...

Kolejna rozkładówka to tegoroczne Lato. Carte Blanche. 



Będąc realistką zostawiam tę stronę pustą... Dlaczego? Otóż dlatego, że na tegoroczne lato przewidziany mamy odbiór i wykończenie mieszkania. Wielkie plany z pierwszej strony journala niestety tym razem odpadają, a i kto wie, czy małe podróże nie będą musiały poczekać na lepsze dni. 
A może nie będzie tak źle? Może wezmę dzieci pod pachę, pod drugą pachę ich Babcię i uciekniemy przed remontowym kurzem gdzieś nad Bałtyk, a Paweł sam będzie doglądał robót? Zobaczymy... Chciałabym :D W najgorszym wypadku na naklejkę 2019 przykleję 2020 i na tej rozkładówce plannera poszaleję sobie w przyszłym roku!?

Jak widzicie, ten planner to dopiero początek procesu odklejania naszych tyłków od sofy. Pierwszy - maleńki krok! Ale cieszę się, że go wykonałam. Mimo, że obecnie kilka spraw ogranicza nasze podróże, to dzięki przelaniu na papier swoich marzeń jesteśmy zdecydowanie bliżsi ich realizacji! Dzięki takiemu planowaniu łatwiej jest nam zidentyfikować i zaakceptować te ograniczenia. To w końcu tylko sezon w naszym życiu... Taka krótka chwila, kiedy podróże odbywają się głównie palcem po mapie. Czekamy jednak na moment, w którym będziemy mogli spakować walizki i znów ruszyć w drogę! 
Cieszę się, że pozwoliłam sobie na chwilę puścić wodze fantazji i wyobrazić sobie nas w odległych krajach... Mam nadzieję, że ten pierwszy krok przybliży nas do spełnienia naszych największych podróżniczych marzeń!

ps. I jak? 
Fajnie było dowiedzieć się czegoś nowego o nas? Daj znać! 
A teraz ja mam dla Ciebie wyzwanie: Twoja kolej!! Opowiedz mi coś, czego nie wiem o Tobie! Daj się poznać! Będzie mi niezmiernie miło dowiedzieć się do kogo nasze produkty trafiają! Możesz to zrobić na naszej Facebookowej grupie, gdzie w ostatnim czasie utworzyłam specjalny wątek do przedstawiania się. Śmiało! 
Nie bądźmy dla siebie obcymi z Internetów, dobra? W końcu Family Portraits to mała rodzinna firma! Chcemy, abyś czuł się z nami jak w domu! Swojsko i przytulnie! Dasz się polubić!?